wtorek, 4 października 2011

Dzień 11.: Argentat - Cahors

Francja
113 km


Pobudkę robimy o 8:00 i o 9:30 wyjeżdżamy. Świeci słońce! Cieszymy się, ale gdy później temperatura w cieniu zbliży się do 40 stopni, nie będziemy już tacy zadowoleni. Jedziemy doliną rzeki Dordogne, a więc jest płasko i lekko w dół. Góry chronią nas od wiatru, więc pędzimy naprawdę szybko, a dokoła podziwiamy przepiękne widoki. Obok nas płyną od czasu do czasu kajakarze. W Brivezac zatrzymujemy się na chwilę w uroczym romańskim kościółku z XII wieku. Potem w Bretenoux oglądamy stare drewniane domy i uzupełniamy zapasy wody ze starej studni. Po niecałych 40 km kończy się sielanka i rozpoczyna się poważny podjazd - 270 m za jednym zamachem. Upał nie jest naszym sprzymierzeńcem, szukamy więc miejsca w cieniu na dłuższy postój. Zatrzymujemy się w sadzie otoczonym kamiennym murkiem na Mszę i leżakowanie. Towarzyszy nam głośne cykanie cykad.

Dalej w upale jedziemy do Gramat. Trochę krążymy po mieście, żeby znaleźć sklep, żeby zrobić codzienne zakupy. Niektóre uliczki są tak strome, że musimy zejść z siodełka i prowadzić rowery. Upał robi się nie do wytrzymania, więc po przejechaniu kilku kilometrów górzystą trasą robimy kolejny długi odpoczynek w cieniu pod drzewami. Ruszamy dopiero po 18:00, a na liczniku dopiero 64 km. Na szczęście przed nami jeszcze tylko kilkanaście km męczarni po wzniesieniach. W Labastide-Murat robimy jeszcze krótkie zakupy na kolację. Podczas naszych zakupów rower Grześka otrzymuje znienacka cios drzwiami do sklepowego zaplecza i pada z łoskotem na francuski bruk. Pierwsze oględziny są optymistyczne i dopiero na trasie ujawnia się skrzywienie łańcucha. Łańcuch zostaje skrócony o jedno ogniwo i można jechać dalej. Gdy upał odchodzi wraz z zachodzącym poetycko słońcem, jazda robi się bardzo przyjemna. Tym bardziej, że ostatnie 33 km tego dnia będziemy jechać tylko w dół, z czego ostatnich 5 km to szaleńcza jazda z prędkościami powyżej 50 km/h w zapadających powoli ciemnościach. Na szczęście słońce w tej szerokości geograficznej i o tej porze roku zachodzi po 21:30, więc dzień jest długi. W tak pięknych okolicznościach przyrody zajeżdżamy nocą do Cahors. Miasto jest bardzo ciekawie położone na półwyspie utworzonym przez zakole rzeki Lot. Jedziemy w ciemno nad rzekę, by znaleźć miejsce na dziki nocleg. Za torami kolejowymi znajdujemy od razu idealną miejscówkę. Walające się śmieci wskazują, że miejscowi lubią tu imprezować. Po szybkiej kąpieli w rzece w egipskich ciemnościach kładziemy się na trawie do snu bez rozbijania namiotów. Jutro postanawiamy wstać przed świtem, by jak najdłużej jechać przed nastaniem męczącego upału.


Trasa rowerowa 1158011 - powered by Bikemap 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz