Portugalia
135 km
Ponieważ wczoraj późno poszliśmy spać, dziś wyjeżdżamy też trochę później. Słońce świeci, ale nie ma upału, a wiatr znowu wieje mocno w plecy. Tuż po starcie zatrzymujemy się w parku na śniadanie. Po kilkunastu kilometrach w Espinho zajeżdżamy nad ocean, aby się wykąpać. Mimo tego, że świeci słońce, to woda jest lodowata jak w górskim potoku. Ciężko nawet moczyć nogi. Kąpiemy się więc pod natryskiem.
Troszkę zbaczamy z trasy, aby obejrzeć miasteczko Aveiro, gdyż według przewodnika "wielką atrakcją niemal całego miasteczka są elewacje domów wyłożone ceramicznymi płytkami azulejos". Trud okazuje się daremny, bo domów wyłożonych płytkami azulejo jest mniej niż we wszystkich miejscowościach mijanych po drodze.
W Mira trafiamy na uroczystości religijno-patriotyczne i obserwujemy przygotowanie do procesji przez miasto. Pod wieczór jemy kolację w lesie niedaleko Camarção i powoli szukamy noclegu. Zbliżamy się znów do oceanu, a wiatr w plecy wieje coraz silniej. Z prędkością 50 km/h pędzimy obwodnicą miasta Figueira da Foz. Szalona jazda kończy się wypięciem gitarki ukulele z bagażnika. Na szczęście instrument nie spadł z bagażnika. Po krótkiej naradzie decydujemy się przenocować na campingu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz