środa, 5 października 2011

Dzień 15.: Biarriz - Irun - Deba

Francja, Hiszpania
105 km

Po nocy spędzonej na parkingu wstajemy wcześnie i ruszamy o 7:00. Po chwili pierwszy raz widzimy ocean! Szukamy sklepu, żeby zrobić zakupy na śniadanie. Wszystkie otwarte od 9:00. Znajdujemy Lidla, którego otwierają o 8:00, czyli za kilka minut. Czekamy więc na otwarcie. W Saint-Jean-de-Luz zatrzymujemy się w parku na śniadanie. Są stoliki, ławki, a nawet WC. Przekraczamy granicę i wjeżdżamy do Hiszpanii.

W Irun rozpoczyna się szlak Camino del Norte. W albuerge zdobywamy pierwsze pieczątki do paszportu pielgrzyma. Do tej pory naszym liderem językowym był Staszek, który spokojnie dogadywał się po francusku. Teraz pora na sprawdzenie mojej (Michał) znajomości hiszpańskiego. Pierwsza próba w albuerge przebiega pomyślnie. W przyszłości możliwość dogadania się po hiszpansku okaże się to bardzo przydatne, szczególnie, gdy pod koniec każdego dnia będziemy szukać miejsca na nocleg oraz przy robieniu zakupów. Od Irun widzimy już drogowskazy dla pielgrzymów na camino, ale nie widzimy nigdzie żadnych wędrowców. W San Sebastian spędzamy dużo czasu zwiedzając zabytki i inne atrakcje turystyczne. Za miastem czeka na nas strasznie stromy i długi podjazd na górę Igueldo (po baskijsku Igeldo). Z poziomu oceanu wjeżdżamy na prawie 350 m! Na szczęście choć słońce świeci, to nie jest upalnie. Po męczącej wspinaczce robimy sobie dłuższy odpoczynek przy parkingu. Jest cień, jest woda i WC, są też hałaśliwi tubylcy, którzy przerywają nam sen.

Po przerwie z wysokiej góry zjeżdżamy znowu do poziomu oceanu. Jedziemy przepiękną drogą po górach wzdłuż wybrzeża. Zajeżdżamy do warsztatu rowerowo-motorowego, gdzie Zbyszek wymienia popsute pedały (10 Euro). Kiedy zbliża się wieczór decydujemy się na nocleg w albuerge w Debie. Według informatora dla pielgrzymów klucz do schroniska można otrzymać w informacji turystycznej, a gdy informacja jest zamknięta, to w biurze lokalnej policji. Zaczepieni przez na rynku policjanci kierują nas do lokalnej policji. Tam miła pani policjantka stempluje nasze paszporty pielgrzyma, kasuje po 5 Euro, daje klucz i tłumaczy, jak trafić do schroniska, które na czas wakacji ulokowano w szkole. Szkoła położona jest na zboczu góry wysoko nad miastem. Na szczęście nie trzeba podjeżdżać drogą, lecz eleganckimi windami.

W schronisku jest sporo ludzi, ale nie ma tłoku. Jest za to pralka, z której korzystamy. Po dwóch tygodniach mało kto z nas ma jeszcze jakieś świeże ciuchy. Wśród pielgrzymów z wielu krajów spotykamy trzy Polki, z którymi umawiamy się wieczorem na Mszę św. Po rozlokowaniu się w szkole zjeżdżamy windami do miasta na kolację. Znajdujemy turecki kebab bar i tam najadamy się do syta za 8 Euro.
Przed północą spotykamy się na Eucharystii, a potem kładziemy się do łóżek. Po tylu nocach spędzonych na ziemi proste łóżko piętrowe wydaje się wielkim luksusem.


Trasa rowerowa 1158047 - powered by Bikemap 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz